OD SAMEGO POCZĄTKU W WERNER KENKEL

OD SAMEGO POCZĄTKU W WERNER KENKEL

Dziś na emeryturę odchodzi nasz kolega – pan Zenon Berger, który jest w firmie Werner Kenkel praktycznie od samego początku czyli przez ponad 40 lat.
Brał udział praktycznie we wszystkich etapach rozwoju firmy Werner Kenkel.

Z tej okazji przypominamy wywiad, którego nasz Drogi Emeryt udzielił w ubiegłym roku do pierwszego numeru naszej firmowej gazetki NA FALI.:

Zenon, chciałem zapytać, jak długo jesteś związany z firmą, ale może zacznijmy od tego, jak wyglądały Twoje początki współpracy z Wernerem?

To był przełom 1978r i 1979r. Pracowałem wtedy, jak to się mówiło „u prywaciarza”, który kolegował się z Wernerem Kenklem, a ten szukał wtedy pomieszczenia na działalność gospodarczą. Miałem w tym czasie nie wykończony garaż przy domu we Włoszakowicach i Werner zapytał czy zgodzę się na wynajem, jeśli pomoże mi go wykończyć. Tak się też stało. Po prostu pomógł dopiąć mi zakończenie tej budowy finansowo. Zamówił bramę, kotary żeby nie było zimno, a w małej piwniczce za garażem urządził sobie skromne biuro. Pierwszą maszyną, którą sprowadził był nie do końca sprawny tygiel, który wymagał wyremontowania. Na tym tyglu odbyły się pierwsze sztancowania pudełek. Tak się to, po krótce, wszystko zaczęło.

Jakiego rodzaju były te pierwsze opakowania?

Głównie kartoniki do niedużych towarów, jak sztućce czy kryształy, które produkowali inni okoliczni przedsiębiorcy. Była to wtedy tylko produkcja z tektury litej. Taka ciekawostka, jak się to całe przedsięwzięcie zaczęło rozwijać to był moment, że wynajmowałem Wernerowi też pokój na piętrze, gdzie ręcznie klejono wysztancowane uprzednio pudełka.

Jak w Twoich oczach zmieniała się firma przez te wszystkie lata? Co najbardziej nasuwa Ci się na myśl kiedy cofniesz się pamięcią do lat 80’ i porównując do tego co jest w tej chwili.

To jest dzień do nocy. W tamtych, pierwszych latach była to manufaktura. Wszystko wycinane na tyglu, ręcznie klejone. Tym, którzy w tej chwili pracują przy produkcji opakowań ciężko będzie tamten rodzaj pracy sobie wyobrazić. W pewnym momencie było takie zapotrzebowanie na ten towar, że firma sztancowała je, a kierowca rozwoziły wykroje do klejenia po okolicznych wioskach, po domach. To była chałupnicza robota. Po sklejeniu, kartoniki były wiązane w paczki, a kierowca przyjeżdżał, odbierał to wszystko i wiózł od razu do klienta. Były rodziny, dla których ta chałupnicza praca była jedynym źródłem utrzymania.

W międzyczasie, w tych 80’ latach Werner próbował jeszcze innych działalności, bo i przewijanie nici, produkcja palet, wytwarzanie ozdób choinkowych… ale przez cały czas nieprzerwanie były jednak te opakowania i w pewnym momencie skupił się już głównie na tym.

A czy z Twojej perspektywy był taki moment, okres, kiedy dało się wyraźnie zauważyć, że z ta manufaktura przeradza się w duże przedsiębiorstwo?

Tak. Kiedy Zakupione zostały nieruchomości po POMie w Krzycku Wielkim i przyjechaliśmy tutaj (byłem już wtedy w grupie remontowo-budowlanej firmy) obejrzeć i przystosowywać to miejsce pod przyszłą produkcję to pamiętam, wtedy pomyślałem sobie, że, jak tu stanie jedna czy dwie hale produkcyjne to to będzie ogrom. Pierwsza przywieziona tekturnica również zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Myśmy się wtedy czegoś takiego nie spodziewali.

A jak wyglądała Twoja kariera w firmie. Na jakich stanowiskach przyszło Ci tu przez tyle lat pracować?

Jeszcze we Włoszakowicach pracowałem jako pracownik produkcyjny, na gilotynie, na tyglu, a jak była potrzeba to pomagałem przy pakowaniu. To były zupełnie inne czasy, a że z zawodu jestem malarzem, to jak była potrzeba coś pomalować w firmie to to robiłem. Następnie pracowałem, jako magazynier w zakładzie na ul. Narutowicza w Lesznie, który należał do firmy w latach dziewięćdziesiątych, po czym trafiłem na 1,5 roku do Wolsztyna do fabryki ozdób choinkowych, należących również do Wernera.

….. o nabywanym doświadczeniu w grupie remontowej

Co uważasz za najlepszą zmianę w firmie? Czy jest jakaś rzecz, która zrobiła na tobie wrażenie przez te lata, czy może raczej jesteś przyzwyczajony do dynamiki zmian w Werner Kenkel.

Z roku na rok, cały czas wszystko co związane z firmą się rozwijało. Chyba największe wrażenie jednak zrobiły na mnie te coraz to nowsze maszyny, które pojawiały się na produkcji. Tyle elektroniki, tyle automatyki ile przy nich było, a z czasem jeszcze więcej, to się to w głowie w ogóle nie mieściło. Człowiek zadawał sobie pytanie – kto to obsłuży? Kabel na kablu, szafy sterownicze, włączniki, załączniki… no, czarna magia.

A w tej chwili spójrz, chociażby na wózki widłowe. Na każdym komputer, pistolet do kodów kreskowych, jeden „strzał” i  wózkowy już wie gdzie stoi zadany do załadunku towar.

Czy jest sytuacja, która najbardziej utkwiła Ci w głowie z tych przepracowanych lat?

Oj, było wiele momentów godnych zapamiętania, ale nie potrafię w tej chwili wyróżnić jakiejś konkretnej sytuacji. Pracując w ekipie remontowo-budowlanej brałem udział w przygotowywaniu miejsca praktycznie pod każdą z dostarczanych do naszych zakładów w Krzycku, maszyn. Mimo, że nie znam się dokładnie na działaniu poszczególnych linii produkcyjnych, które do nas docierały to mam szeroką perspektywę na zmiany jakości i technologii maszyn, które na przestrzeni lat były kontraktowane w Werner Kenkel, ale też sposób ich montażu. Takie 20 czy 40 tonowe maszyny transportowaliśmy kiedyś na rolkach. Teraz korzystamy ze specjalnych wózków, a przy samym osadzaniu maszyn bierze udział specjalistyczna firma zewnętrzna, która przy pomocy laserów potrafi takiego molocha postawić na wymaganym miejscu z dokładnością co do minimetra. To robi wrażenie.

Zostawmy już sprawy zawodowe, porozmawiajmy o tym, co Zenon Berger robi w wolnym czasie.

Mam swoją posesję, którą jakiś czas temu nabyłem do remontu i codziennie sobie majsterkuję i coś przy niej tworzę. Lubię robić coś nowego, donice, huśtawkę, itp. Sprawia mi to satysfakcję. Jeśli tylko pogoda pozwala otwieram garaż i… zawsze mam coś do zrobienia.

Panu Zenonowi dziękujemy za wspaniałe lata, poświęcenie, lojalność, ciekawe pomysły, energię, optymizm każdego dnia! Życzymy dużo zdrowia i udanego wypoczynku na zasłużonej w 100 procentach emeryturze!